*.*

piątek, 7 lipca 2017

Orange Warsaw Festival

Hej, hej, helloł!
Jakiś miesiąc temu byłam na Orange Warsaw Festiwal, jeśli wy też zostawcie w komentarzu swoje odczucia po koncertowe. Mówcie co lub kto najbardziej wam się podobał/-o. 


Nie wiem jakie macie hobby, ale lubię zbierać bilety z PKP lub też jakieś wejściówki do tego wywołuje zdjęcia i chowam wszystko do kartonu ze wspomnieniami. Tak własnie wyglądał bilet, opaska,  plan festiwalu, który każdy z uczestników dostał oraz bon, którym płaciło się za soki oraz jedzenie, jeśli nie płaciło się kartą.




Niestety w tym roku pojechałam na festiwal sama, ponieważ większość moich znajomych pracuje lub odkłada pieniądze na inne wyjazdy. Nie zależało mi aby jechać z kimś, bo na miejscu miałam znajomych i jak się później okazało poznałam wiele przemiłych osób oraz spotkałam znajomych z którymi urwał mi się kontakt. Ogólnie festiwal to zgromadzenie duuuuuuuuużej ilości ludzi w bardzo dużym przedziale wiekowym. Jednego dnia idąc do strefy Heineken natrafiłam na dziewczynę, która mogła mieć ok. 28 lat była razem ze swoimi znajomymi i mamą. Zamieniłam z nią parę zdań, przykuła moją uwagę, ponieważ miała bardzo dużo fajnych i dobrze wykonanych tatuaży. Okazało się, że jej chłopak jest tatuatorem. Dala mi kilka rad odnośnie szczegółowych tatuaży oraz pokazała tatuaż, który mimo iż nie wygląda do końca dobrze, bo trochę się już "sprał" i rozciągnął ma dla niej ogromne znaczenie. Na jej nadgarstku widniały dwa imiona, po czym dotknęła ręki mamy i ukazał mi się dokładnie ten sam tatuaż. Wydaję mi się, że nie zapomnę o tej dziewczynie zbyt szybko, była i nadal jest nietuzinkową postacią, charakteryzowały ją tatuaże, zagraniczna uroda oraz niesłychany akcent.


Miasteczko festiwalowe było bardzo duże, powiem Wam, że chyba nawet nie byłam wszędzie. Do strefy Tymbark doszłam ostatniego dnia pod koniec, wcześniej nawet nie wiedziałam o jej istnieniu! Dopiero w domu dowiedziałam się ze snapchata Zuzy Boruckiej.


Szczerze powiedziawszy ludzie na festiwalach są super otwarci, nawet nie spodziewałam się, że aż tak bardzo. Kiedy byłam coś zjeść dosiadłam się do stolika przy którym siedzieli hmm starsi ludzie. Nie mówię, że starszy po prostu byli starsi ode mnie mogli mieć koło 30. Wnioskuje po tym jak mówili o swojej pracy. Byli bardzo przyjaźni, chwile ze mną porozmawiali o samych koncertach, ale również o maturach i przyszłości. Ich rozkminą wieczoru było "dlaczego ludzie nagrywają koncerty? Przecież nie obejrzą tego w domu, może komuś to pokażą i to tyle" Co sądzicie o nagrywaniu filmików, jak wy na to patrzycie?


Poza tymi ludźmi poznałam również młodzież w swoim wieku. W zasadzie to sporą ilość, bo pierwszego dnia jak jechałam spotkałam je w tramwaju koło 5 dziewczyn, potem się rozdzieliłyśmy. Dwie z nich miały już opaski i leciały na koncert KODALINE, który zaczynał się już niedługo. Wiec razem z pozostałą 3 poszłam do kolejki własnie po takowe opaski, kiedy już nie otrzymałyśmy pchałyśmy się pod scenę, do pozostałej 2. W trakcje jednego koncertu stwierdziłam, że idę coś zjeść, zostawiłam dziewczyny w tłumie i poszłam do food trucków, które opisze poniżej. Potem gdzieś w tłumie znalazłam dziewczyny, wypiłyśmy sobie piwo i one leciały pod scenę, a ja stwierdziłam, że zostanę troszkę dalej, bo nie chciało mi się przeciskać. Tak czy tak zostałam sobie kawałek dalej gdzie było można trochę potańczyć i odetchnąć. Własnie w tamtym miejscu poznałam swoje kolejne towarzyszki, dwie przemiłe dziewczyny, bardzo otwarte i gadatliwe. Co prawda po koncercie Kings of Leon okazało się, że są z kolegą, który był również bardzo przemiły. Razem poszliśmy coś zjeść i się napić, następnie wróciliśmy na koncert Martina Garixa!



Kolejną super sprawą były właśnie food trucki, chyba najlepsza była pizza z takiego kruchego ciasta oraz pierożki. ♥  Niestety kompletnie zapomniałam zrobić zdjęcia, ale znalazłam zdjęcie w internecie, które ukazuje food trucka z pierożkami.


A tutaj jest ta pizza, która była opalana w piecu, ale to ciasto nie było jak od pizzy tylko takie fajne kruche.


Ogólnie obok tej pizzy były jeszcze burgery oczywiście ludzie się rzucili, bo kto nie lubi zjeść dobrego burgera. Ktoś miał świetny pomysł, bo burgery mają nazwę postaci z filmów. Jak na przykład FRODO, czyli główny bohater Władcy Pierścieni. (zdjęcie z ich fanpage na FB)


Jeśli macie ochotę zobaczyć jak to wyglądało, zapraszam do obejrzenia filmiku!





Ps. Wybaczcie, że wszystko ode mnie idzie z dużym poślizgiem, ale miałam kilka ważnych spraw oraz zdrowie nie do końca mi pozwala na to, żeby usiąść i napisać. Tak czy tak wracam, a już za chwile kilka postów, które wyjaśnią co się działo w między czasie.

Na razie, cześć, pa ~ Kaja

1 komentarz:

  1. Zazdroszczę Ci. W tym roku miałam się wybrać, ale niestety pokrzyżowały mi się plany i nie byłam na żadnym festiwalu muzycznym. Mam nadzieję, że za rok nadarzy się okazja i wreszcie przeżyję prawdziwą przygodę.
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń