*.*

piątek, 14 lipca 2017

Zmiany zmiany!

Cześć kochani z tej strony Ania i Kaja!
Jeśli czytacie tego posta to oznacza, że ruszamy z nowościami. 
OD DZIŚ znajdźcie nas, a przede wszystkim nasze wpisy na tej stronie



oraz bardzo serdecznie zapraszamy Was na nasz fanpage!


To wszystko to odcięcie naszego nowego innego życia, a przede wszystkim spełnienie marzeń i realizacja naszych planów.

Pozdrawiamy i wbijajcie, bo już niebawem nowe posty, a tym czasem zapraszamy Was do przeczytania najciekawszych postów z naszego bloga.



Całujemy Ania i Kaja ♥ ♥ ♥

piątek, 7 lipca 2017

Ktoś nowy po stracie kogoś starego, ale i najważniejszego




Ostatnie 6 tygodni były dla mnie ciężkie, nie dlatego, że czekałam z niecierpliwością na wyniki matur. Powodem był członek mojej rodziny który miał już 12 lat, czyli na nasze ludzkie lata już 64 lata. Tak mówię o zwierzęciu, a dokładniej o kocie rasy perskiej. Przedstawiam Wam RAMZESA. W zasadzie to już nikomu nie przedstawię, bo po tak długim czasie leczenia niestety musiałam go uśpić. Ramzik był wspaniałym kociakiem, czekał przy drzwiach, kiedy nadchodził czas powrotu każdego członka rodziny. Nigdy niczego nam nie zniszczył, nie wskakiwał na szafki. Chyba pisze Wam to, bo w jakimś stopniu jest to moje pożegnanie. Ten kot nie miał wad, kiedy miałam słabsze dni przychodził siadał obok i mruczał, a nawet potrafił głaskać po buzi. To był ewenement wśród zwierząt, bawił się bez pazurków. Jadł, kiedy my jedliśmy. Jak szedł do kuwety to zawsze zakopywał swoje smrodki, a jak zrobił większą niespodziankę "grał na harfie", czyli na takich raszkach w drzwiach. 



Jak widzicie na załączonych zdjęciach był wielkim futrzakiem, nie lubił czesania od małego. Zawsze gryzł szczotkę, bił ją łapką. Dlatego też byłam zmuszona jeździć z nim do fryzjera. Strasznie nie lubił kąpieli po niej, ale wiadomo tak jak my po fryzjerze włosy były wszędzie. 


Znalazłam nawet zdjęcie, gdzie widać ile włosów miał ściętych podczas wizyty u fryzjera. Zaskakujące jest to, że on był ścinany co pół roku. Tak wiem, kotów nie powinno się ścinać, bo słońce może go poparzyć i tak dalej. Tak czy tak był to kot domowy nie chodził po ulicach, żeby coś go poparzyło. A było to wygodniejsze dla niego, ale nie ukrywam, że też dla nas. Po mieszkaniu było mniej kłębków włosów, a i tak nie dało się jego wyczesać.


Ramzik zawsze się kłócił z tatą o fotel, kiedy wracał z pracy kot zawsze siedział w ulubionym miejscu taty. Ten go zwalał i za każdym razem, kiedy tata szedł do toalety lub do kuchni Ramzio automatycznie wskakiwał na fotel.


Nasz mały domowy lew od zawsze miał zatkaną przegrodę nosową przez co w nocy nie mógł z nami spać, ale nie przeszkadzało mu to, bo w nocy miał do dyspozycji cały salon, razem ze swoim ukochanym fotelem.

 

No i nasz kot poza spaniem i jedzeniem, miał swoje zajęcie, na którym spędził 3/4 życia pomijając właśnie te 2 czynności. Jak coś on na tym zdjęciu się uśmiecha, hahaha. Szczerze powiedziawszy nie wiem co widział w tym podwórku: garaże, drzewa, śmietniki, koty, psy i wjeżdżające auta. Codziennie to samo, ale widocznie na tyle interesujące, że można to robić godzinami codziennie przez 12 lat.


Wszyscy znajomi zawsze mówili, że ma minę wpierdolke, że zawsze patrzy ze złością itp. Mimo że patrzył tak całe życie darzył uczuciem wiele osób, a jeszcze więcej osób darzyło jego. Dużo osób, mimo że się boi kotów podchodziło do Ramzika z miłością. Wiele osób martwiło się o jego stan zdrowia, bo od tego czasu, kiedy zachorował bardzo głośno mruczał, nie tylko chromchał jak zawsze, ale to już było charczenie. Do tego był bardzo slaby co dało się zauważyć, już nie chciał być głaskany, mimo że był wielkim pieszczochem. 


W momencie, kiedy już się męczył coraz bardziej nie chciałam, żeby się męczył. Dlatego postanowiłam go uśpić, zmagałam się z tym przez tydzień, ale wiedziałam, że jest to najlepsze rozwiązanie. Po 12 latach wspaniałej przyjaźni zadzwoniłam do weterynarza, który przyjeżdża do nas od lat. Powiedziałam jak sytuacja wygląda, zbadał go i stwierdził, że możemy jeszcze go zoperować. Niestety, te słowa wzbudziły w nas złudną nadzieję, następnego dnia z rana pojechałam z nim do prywatnej lecznicy. 


Niestety po 30 minutach od rozpoczęcia operacji, wyszedł do mnie lekarz. Powiedział o kiepskim stanie i zapytał, jaka jest moja decyzja. Odpowiedziałam bez zastanowienia, że chce go uśpić, bo wiem, że będzie to dla niego lepsze. Nie będzie już cierpiał, a w każdej chwili mógłby mi się udusić. Nie ukrywam, że pożegnanie z nim było dla mnie bardzo ciężkie, siedziałam przed lecznicą ponad 30 minut i ryczałam, wyłam to nie był zwykły płacz. Wtedy też moja wiara w ludzi się odbudowała, bo kiedy tak siedziałam podchodziły do mnie różne osoby i pytały, czy pomóc, czy coś się stało, a przede wszystkim pocieszały, próbowały podnieść na duchu. Po powrocie do domu pozbyłam się wszystkiego co przypomniało mi jego, a kolejnego dnia z rana pojechałam go pochować.


Jest to jego ostatnie zdjęcie, które zrobiłam za życia. Te kilka dni były dla mnie i mojej mamy bardzo ciężkie. Mama, obierając i jedząc groszek poryczała się "jak głupia", bo spadła jej jedna kuleczka, a przecież "Ramzik by się pobawił".
Tego samego dnia, kiedy jechałam pochować kotka, podjęłam nad ranem decyzje, że w domu jest za cicho. Poinformowałam mamę, że wybieram studia w naszym mieście, zamiast w innym zamiast za kolejnego przyjaciela. Zgodziła się, bo sama wiedziała, że nie da rady bez maleństwa, na które będzie mogła przelać tę wielką miłość. Ramzika operacja miała miejsce w pewien wtorek, pochowałam go w środę, natomiast w czwartek, żeby się czymś zająć wysprzątałam dokładnie całe mieszkanie na przybycie nowego kotka. Następnego dnia pojechałam po nowe miski, kuwetę, zabawki oraz ręcznik i kocyk dla maleństwa. 


Tak o to w sobotę z rana wyjechałam z mamą do Gdańska na oględziny. Hodowla, do której pojechałyśmy miała koty Syberyjskie. Wybrałyśmy Syberyjską Neve Masquarade. Tym razem postawiłyśmy na kotkę, a nie kocurka.
Pierwszego dnia mała nie bardzo chciała wyjść z transportera, ale kiedy już wyszła włożyłam ją na swoje łóżko, żeby czuła się w miarę bezpiecznie i przyjemnie. 


Maleństwo Wabi się Nefretari jak żona Ramzesa II. Tutaj chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego tak. Maleństwo jest pełne energii, dzięki temu nasz domek na nowo tętni życiem. Nefri śpi ze mną w łóżku, mimo że czasami zasypiam bez niej to budzę się z nią na mnie lub leżącą przy mojej twarzy. Póki co budzi mnie codziennie pomiędzy 6, a 7 rano uroczymi gestami. Jak na przykład łaskotanie mokrym noskiem lub łapką. 


Pewnie post wydaje się długi, ale jest to nasza historia. Historia naszej trójki. Jeśli wyrazicie chęć to mogę opisywać co jakiś czas przygody małej przylepy, która nie jest zadowolona, że pisze tego posta. Co chwile siada mi na klawiaturę.




Na razie, cześć, pa ~ Kaja



ps. moje ulubione zdjęcia słodziaków


Orange Warsaw Festival

Hej, hej, helloł!
Jakiś miesiąc temu byłam na Orange Warsaw Festiwal, jeśli wy też zostawcie w komentarzu swoje odczucia po koncertowe. Mówcie co lub kto najbardziej wam się podobał/-o. 


Nie wiem jakie macie hobby, ale lubię zbierać bilety z PKP lub też jakieś wejściówki do tego wywołuje zdjęcia i chowam wszystko do kartonu ze wspomnieniami. Tak własnie wyglądał bilet, opaska,  plan festiwalu, który każdy z uczestników dostał oraz bon, którym płaciło się za soki oraz jedzenie, jeśli nie płaciło się kartą.




Niestety w tym roku pojechałam na festiwal sama, ponieważ większość moich znajomych pracuje lub odkłada pieniądze na inne wyjazdy. Nie zależało mi aby jechać z kimś, bo na miejscu miałam znajomych i jak się później okazało poznałam wiele przemiłych osób oraz spotkałam znajomych z którymi urwał mi się kontakt. Ogólnie festiwal to zgromadzenie duuuuuuuuużej ilości ludzi w bardzo dużym przedziale wiekowym. Jednego dnia idąc do strefy Heineken natrafiłam na dziewczynę, która mogła mieć ok. 28 lat była razem ze swoimi znajomymi i mamą. Zamieniłam z nią parę zdań, przykuła moją uwagę, ponieważ miała bardzo dużo fajnych i dobrze wykonanych tatuaży. Okazało się, że jej chłopak jest tatuatorem. Dala mi kilka rad odnośnie szczegółowych tatuaży oraz pokazała tatuaż, który mimo iż nie wygląda do końca dobrze, bo trochę się już "sprał" i rozciągnął ma dla niej ogromne znaczenie. Na jej nadgarstku widniały dwa imiona, po czym dotknęła ręki mamy i ukazał mi się dokładnie ten sam tatuaż. Wydaję mi się, że nie zapomnę o tej dziewczynie zbyt szybko, była i nadal jest nietuzinkową postacią, charakteryzowały ją tatuaże, zagraniczna uroda oraz niesłychany akcent.


Miasteczko festiwalowe było bardzo duże, powiem Wam, że chyba nawet nie byłam wszędzie. Do strefy Tymbark doszłam ostatniego dnia pod koniec, wcześniej nawet nie wiedziałam o jej istnieniu! Dopiero w domu dowiedziałam się ze snapchata Zuzy Boruckiej.


Szczerze powiedziawszy ludzie na festiwalach są super otwarci, nawet nie spodziewałam się, że aż tak bardzo. Kiedy byłam coś zjeść dosiadłam się do stolika przy którym siedzieli hmm starsi ludzie. Nie mówię, że starszy po prostu byli starsi ode mnie mogli mieć koło 30. Wnioskuje po tym jak mówili o swojej pracy. Byli bardzo przyjaźni, chwile ze mną porozmawiali o samych koncertach, ale również o maturach i przyszłości. Ich rozkminą wieczoru było "dlaczego ludzie nagrywają koncerty? Przecież nie obejrzą tego w domu, może komuś to pokażą i to tyle" Co sądzicie o nagrywaniu filmików, jak wy na to patrzycie?


Poza tymi ludźmi poznałam również młodzież w swoim wieku. W zasadzie to sporą ilość, bo pierwszego dnia jak jechałam spotkałam je w tramwaju koło 5 dziewczyn, potem się rozdzieliłyśmy. Dwie z nich miały już opaski i leciały na koncert KODALINE, który zaczynał się już niedługo. Wiec razem z pozostałą 3 poszłam do kolejki własnie po takowe opaski, kiedy już nie otrzymałyśmy pchałyśmy się pod scenę, do pozostałej 2. W trakcje jednego koncertu stwierdziłam, że idę coś zjeść, zostawiłam dziewczyny w tłumie i poszłam do food trucków, które opisze poniżej. Potem gdzieś w tłumie znalazłam dziewczyny, wypiłyśmy sobie piwo i one leciały pod scenę, a ja stwierdziłam, że zostanę troszkę dalej, bo nie chciało mi się przeciskać. Tak czy tak zostałam sobie kawałek dalej gdzie było można trochę potańczyć i odetchnąć. Własnie w tamtym miejscu poznałam swoje kolejne towarzyszki, dwie przemiłe dziewczyny, bardzo otwarte i gadatliwe. Co prawda po koncercie Kings of Leon okazało się, że są z kolegą, który był również bardzo przemiły. Razem poszliśmy coś zjeść i się napić, następnie wróciliśmy na koncert Martina Garixa!



Kolejną super sprawą były właśnie food trucki, chyba najlepsza była pizza z takiego kruchego ciasta oraz pierożki. ♥  Niestety kompletnie zapomniałam zrobić zdjęcia, ale znalazłam zdjęcie w internecie, które ukazuje food trucka z pierożkami.


A tutaj jest ta pizza, która była opalana w piecu, ale to ciasto nie było jak od pizzy tylko takie fajne kruche.


Ogólnie obok tej pizzy były jeszcze burgery oczywiście ludzie się rzucili, bo kto nie lubi zjeść dobrego burgera. Ktoś miał świetny pomysł, bo burgery mają nazwę postaci z filmów. Jak na przykład FRODO, czyli główny bohater Władcy Pierścieni. (zdjęcie z ich fanpage na FB)


Jeśli macie ochotę zobaczyć jak to wyglądało, zapraszam do obejrzenia filmiku!





Ps. Wybaczcie, że wszystko ode mnie idzie z dużym poślizgiem, ale miałam kilka ważnych spraw oraz zdrowie nie do końca mi pozwala na to, żeby usiąść i napisać. Tak czy tak wracam, a już za chwile kilka postów, które wyjaśnią co się działo w między czasie.

Na razie, cześć, pa ~ Kaja

niedziela, 25 czerwca 2017

Nightskating

Wiele osób po przeczytaniu tej nazwy może nie wiedzieć o co chodzi. A ja właśnie pisze ten post, żeby Was doinformować.



Zaczął się sezon na rolki, deski czy rower. Dużo osób może przejechać wiele kilometrów. A to wydarzenie daje takie małe wyzwanie. Od 3 lub 4 lat jest organizowane w kilku miastach Nightskating, czyli wieczorny przejazd rolkarzy ulicami miasta. Czemu wspomniałam na początku o rowerach i deskorolkach? Otóż, jest to przejazd na rolkach, ale niektóre osoby właśnie wybierają deskorolki czy rowery. Chwilami jest trochę niebezpiecznie jak ostatnio w Bydgoszczy. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym i bardzo dobrze czuć się na danym sprzęcie.

Jak to wygląda?
O takim wydarzeniu możemy dowiedzieć się na Facebooku. Na stronie jest podane o której zaczyna się zbiórka. Zazwyczaj jest to godzina 19.30. Od tej godziny przewodniczący tą całą wyprawą zaczyna mówić przez mikrofon. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z sytuacją, żebyśmy wyjechali chwilę wcześniej lub później. Za każdym razem ruszamy punktualnie o 20. Najczęściej jest tak, że w pewnym miejscu stoi organizator i liczy ile jest osób. Ostatnim razem było nasz aż 513 osób. To jak na razie jest to 2 największy wynik w Bydgoszczy.

Przed całym tłumem ludzi jedzie samochód tak jakby dostawczy. Na nim właśnie znajdują się duże głośniki, z którym często leci muzyka starsza, ale nie brakuje też najnowszych piosenek. W samochodzie znajdują się kamizelki odblaskowe, ale nie są one dla wszystkich. Są one tylko dla teamu, który kieruje ruchem, zatrzymuje samochody, krzyczą, na którą stronę mamy zjechać. Do teamu może dołączyć każdy kto bardzo szybko jeździ, bo czasami musi wyprzedzić wszystkich. Może myślicie, że to łatwe wyprzedzić grupkę ludzi, lecz nie. Mimo to, że na stronie jest napisane, że może jechać każdy posiadający umiejętności w poruszaniu się na rolkach i hamowaniu to i tak może to być trudna sprawa. Na sam początek wydaje mi się, że tempo nie jest wcale takie szybkie.
Na co dzień dużo osób jest chamskich i nie miłych. Na takich wydarzeniach każdy rolkarz jest dla siebie miły, przeprasza, pomaga. Tym razem jak zjeżdżaliśmy w dół z dość wysokiej ulicy była to najgorsza trasa dla wielu osób. Pełno osób jadących w pobliżu nas przewracało się. To nie był taki wypadek, że bam i koniec. Jak jedna osoba przewróciła się, to osoba za nią robiła to samo tylko, że ona już turlała się po ulicy. Nie były to lekkie wywrotki. To był straszny widok. Dlatego jak się ktoś wybiera na takie wypady lepiej mieć założone ochraniacze, a o hamowaniu już nic nie pisze. A przed wyruszeniem lepiej trochę się rozciągnąć, bo jednak ciężko się jeździ mając sztywne nogi czy plecy.


Co najlepiej wziąć ze sobą?
Myślę, że jak jest na prawdę chłodno i pada to lepiej mieć ze sobą coś grubszego i z kapturem. Ważne, żeby pogoda Was nie zaskoczyła. Najważniejsze co powinno znaleźć się w plecaku to woda i dokumenty (w razie w). Dla mnie dość ważne jest mieć przy sobie 2 lub 3 imbusów. Pewnego razu widziałam jak jednej dziewczynie wypadło kółko podczas jazdy. Całe szczęście, że nie było to pierwsze ani ostatnie. Tym razem to miałam coś podobnego. Pod koniec jazdy czułam, że coś jest nie tak z jedną rolką. Słyszałam jakby to były kółka plastikowe, więc zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Na szczęście dojechałam bez problemu.


Na sam koniec wszyscy ustawiają się w wyznaczonym miejscu i robią zdjęcie całej grupce, która wróciła. Oczywiście przewodniczący dziękuje wszystkim za przybycie i za jazdę oraz policji i pogotowiu. Po wszystkim każdy robi co chce.

Jeśli macie jakieś pytania na temat Nightskatingu, chętnie odpowiem jak będę umiała. A tym czasem możecie lajknąć ich fanpage i śledzić wydarzenia.


Z mojej strony to wszystko, dziękuję :)
~ Ania